Loading...
środa, 15 maja 2013

Wf w szkole - gdzie leży problem?

Dzisiaj, jakoś tak bez przyczyny przypomniały mi się lekcje wf i doszłam do wniosku, że mało kto tak naprawdę lubił te zajęcia. Oczywiście większość chłopaków deklarowała, ze to ich ulubiony przedmiot, ale czy tak było naprawdę? Wydaje mi się, że jeżeli ktoś lubił wf to raczej dlatego, że "nie trzeba nic robić" niż ze względu na właściwe przeznaczenie tej lekcji.

Niezastąpiona Wikipedia definiuje wychowanie fizyczne następująco: "naukowa dyscyplina pedagogiczna zajmująca się badaniem, analizą i konstruowaniem programu (procesu) wychowania i rozwoju fizycznego człowieka.  ( ...) Nadrzędnym celem wychowania fizycznego jest m.in. kształtowanie prawidłowej budowy ciała, rozwijanie sprawności fizycznej, podnoszenie odporności i zdrowia organizmu oraz wyrabianie nawyków czynnej rekreacji." (http://pl.wikipedia.org/wiki/Wychowanie_fizyczne)

Teoria brzmi całkiem nieźle, ale jak to się ma do rzeczywistości? Nie wiem czy to tylko moje wspomnienia i odczucia, ale wf był albo nudny albo krępujący. W podstawówce nauczyciele skupiali się na grach zespołowych, których nie lubiłam - bieganie za piłką przez 45 minut nie sprawiało mi żadnej przyjemności. W gimnazjum chodziliśmy na basen albo graliśmy w siatkówkę. Niby nie tak źle, ale wiadomo - hormony szleją, a tu nie dość, że trzeba dzielić salę z chłopakami, to jeszcze nie ma się gdzie umyć. Liceum podobnie i na dodatek zerowe zainteresowanie nauczyciela... Nie wspomnę już o ocenach za skoki przez kozła, bieg na czas, skok w dal i innych dziwnych, wymuszonych sprawności. No i ten "zapach" w sali, kiedy musieliśmy siedzieć w klasie na matematyce, polskim czy innych przedmiotach... Brrr...


Chociaż zawsze na wf chodziłam i w miarę możliwości starałam się ćwiczyć, to musiałam się do tego bardzo zmuszać. A szkoda. Wydaje mi się, że jeżeli nauczyciele włożyliby więcej wysiłku w prowadzenie tych lekcji i warunki byłyby chociaż odrobinę lepsze to mogłoby być naprawdę przyjemnie. Poza tym przyzwyczajenie do aktywności, do ruchu zaszczepione w szkole procentowałoby w przyszłości. 

Uważam, że przede wszystkim powinna być możliwość wyboru na jakie zajęcia chce się chodzić, bo to że nie mam ochoty grać w piłkę czy biegać na czas nie znaczy, że nie chciałbym potańczyć czy zmęczyć się na jakimś torze przeszkód. Nie mówię już nawet o możliwości wzięcia prysznica po zajęciach, bo wiadomo, że to wiąże się z kosztami, a u nas w kraju... No cóż, wiadomo jak jest. 

Ten post wyszedł pesymistyczny... A może to tylko ja miałam pecha? Może u Was zajęcia wychowania fizycznego wyglądały lepiej i ćwiczyliście wtedy z chęcią? Podzielcie się swoimi doświadczeniami - może uratujecie honor szkoły :)



6 komentarze:

  1. Od tamtej pory nic się nie zmieniło, wf nadal jest nudny oraz traktowany jako konieczność i wolną lekcję. Od niedawna próbuje zmotywować dziewczyny z mojej klasy do jakiegokolwiek ruchu, nawet zaczęłam prowadzić zumbę. Problem też tkwi w tym, że pomimo chęci nauczyciela( akurat w moim przypadku są i to duże) nie wystarczą. Problem tkwi w młodzieży, której nic się nie chce taka prawda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, pewnie masz rację z tym "zapałem" uczniów. W dużej mierze zależy to od postawy rodziców, którzy najczęściej sami nie dają dobrego przykładu jeżeli chodzi o ruch, a nawet "pomagają" swoim dzieciom wypisując bezpodstawne zwolnienia z zajęć. Pamiętam, że w mojej klasie dużo osób nie ćwiczyło - nie ze względu na problemy zdrowotne, tylko zwyczajnie z lenistwa.

      Usuń
  2. Ja tam zawsze lubiłem w-f ale to głownie dla tego , że lubię piłke nożna w która graliśmy przez 45 min. Zgodzę się z tym , że zajęcia były nastawione na gry zespołowe ale nie oszukujmy się jakieś 90% wfistów jest z przypadku i nie ma pojęcia o aktywności innej niż gry zespołowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli byłeś jednym z tych szczęśliwców, którym wf sprawiał choć trochę przyjemności :) A co do "jakości" wf - większego zaangażowania potrzeba zarówno ze strony nauczycieli jak i ze strony uczniów - tak jak wyżej pisała łowczyni_meteorów.

      Usuń
  3. wf w szkole na całe życie obrzydził mi sporty grupowe, zmuszanie, brak pomysłów masakra

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja unikałam wf. Faworyzowane były osoby, które wszystko umiały. Osoby gorsze były poniżane przez nie i przez nauczycielki. W gimnazjum i podstawówce częste były wyzwiska ze strony nauczycielek.
    Na studiach chodziłam na strzelectwo sportowe i instruktor, który tez prowadził wf, mówił, że na wizytacji powiedziano mu, że on źle prowadzi zajęcia, bo jest zbyt miły i wymagano od niego, żeby był oschły, niedostępny, ostro trzymał dyscyplinę. Argumentowali to tym, że osoba młoda musi mieć bat nad sobą.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :) Każda opinia jest dla mnie cenną wskazówką :)

 
TOP